"The Kindergarten Teacher" (Przedszkolanka) - recenzja filmu


"The Kindergarten Teacher" (Przedszkolanka) to dramat psychologiczny z 2018 roku w reżyserii Sary Colangelo. Film, powiem od razu na wstępie, bardzo dobry, chociaż również i niełatwy. Na szczęście ciężar gatunkowy nie bazuje tu na szokowaniu widza drastycznymi obrazami czy kontrowersyjnymi na siłę wydarzeniami. Wynika to raczej z wnikliwego sportretowania relatywnie rzadko widzianych w kinie tematów oraz budzących ambiwalentne uczucia bohaterów. Na pierwszym planie mamy oczywiście świetną Maggie Gyllenhaal (siostra Jake'a) jako tytułową przedszkolankę, Lisę Spinelli. To z jej postacią spędzimy najwięcej czasu, poznamy jej lęki, fascynacje, pozytywne i negatywne cechy. Pani Gyllenhaal dokonała naprawdę wielkiej sztuki wcielając się w tę rolę, stworzyła postać złożoną, niejednoznaczną, jednocześnie wrażliwą i mroczną.
Za ogromną siłę i atut filmu uważam właśnie nieoczywistość, wieloznaczność, odcienie szarości, z których składa się tu świat przedstawiony oraz bieg wypadków. Jeśli o fabule mowa, to nakreślę ją Wam tylko w zarysie, jak zawsze w swoich recenzjach staram się o bezwzględną zasadę "spoiler free" :) Lisa to bardzo dobrze wykonująca swój zawód przedszkolanka z dużym doświadczeniem. Obserwujemy ją w początkowych scenach filmu podczas wypełniania służbowych obowiązków i widzimy zrównoważoną, uważną i wrażliwą kobietę oddającą swojej pracy spore zaangażowanie i serce. Oto jednak niespodziewanie, pomiędzy leżakowaniem a rysowaniem, jej rutynę przełamuje mały Jimmy. Jimmy ma pięć i pół roku, jest skrytym, ale na pierwszy rzut oka wydawałoby się standardowym szkrabem. Poza jednym drobnym faktem: Jimmy jest poetą.
Jego dar jest niczym palec boży, wena spływa na niego niespodziewanie i, jak w transie, każe recytować płynące z wnętrza wersy. Talent chłopca jest bezdyskusyjny i absolutnie wyjątkowy, jednak najbliższe otoczenie, zupełnie niewrażliwe na sztukę, zbywa te strofy jako dziecięce rymowanki, tudzież kwituje "coś tam sobie śpiewa pod nosem". Lisa jest inna: wyczulona zarówno na poezję (hobbystycznie uczęszcza na warsztaty pisarskie) jak i dziecięcą wrażliwość, dostrzega w maluchu samorodnego artystę, wręcz geniusza, jednego na parę milionów. Kiedy przedszkolanka zabiera jeden z wierszy chłopca na swoje zajęcia, przypisując autorstwo sobie samej, spotyka się z uniwersalnym uznaniem czy wręcz zachwytem.
Jeśli zastanowiła was moralna dwuznaczność takiego plagiatu, macie całkowitą rację. W tym momencie zaczyna się rzeczona ambiwalencja i coraz bardziej mieszane uczucia w kierunku protagonistki. Resztę fabuły pozostawię Wam do samodzielnego odkrycia. Zapewniam, że podczas seansu nie raz zadacie sobie pytania o słuszność decyzji podejmowanych przez bohaterów. Jaką cenę warto ponieść w imię wyższego dobra? Jak takie "wyższe dobro" zdefiniować? Czy żyjemy w zepsutym świecie, który karmi się powierzchownością a za nic ma prawdziwy talent? Czy konsumpcjonizm jest rakiem trawiącym naszą wrażliwość? I bardziej specyficznie: jakie wartości powinniśmy przekazać naszym pociechom, aby dać im szczęście?

Absolutnie polecam Wam "Przedszkolankę". To kino stonowane, pięknie nakręcone, wypełnione długimi ujęciami. Nie ma tu strzelanin, pościgów i wybuchów, są za to istotne pytania, na które odpowiedzieć musimy sobie sami. Dzieło Sary Colangelo nie moralizuje, nie daje gotowych recept, nie gloryfikuje jednej teorii kosztem potępienia drugiej. Reżyserka mówi raczej: "to jest historia, którą chcę opowiedzieć. Interpretujcie ją wedle uznania". Obejrzyjcie, jeśli lubicie taką refleksję.

Comments

Popular posts from this blog

Stary znowu gra, czyli dlaczego jestem dumnym dorosłym gamerem.

"The Boys", recenzja pierwszego sezonu serialu.

Batman: The Animated Series. Mój nietoperz 🦇